
Mistrzem świata w sprincie po raz trzeci w karierze został Johannes Thingnes Boe. W Oberhofie bój o złoto stoczył z koalicją swoich rodaków - drugi był Tarjei Boe, trzeci Sturla Laegreid, a czwarty Johannes Dale. Najlepszy występ w karierze zanotował Jan Guńka, który uzyskał 39. czas.
Zawody odbywały się przy ograniczonej widoczności. Na obiekcie panowała gęsta mgła, podczas przystrzeliwania trenerzy stali z lunetami bezpośrednio za stanowiskami strzeleckimi. Najlepiej w tych trudnych warunkach odnaleźli się Norwegowie, którzy powtórzyli osiągnięcie z MŚ w 2009 roku i zajęli cztery czołowe miejsca. W sprincie w Pjongczang pierwszy był Ole Einar Bjoerndalen, drugi Lars Berger, trzeci Halvard Hanevold, a czwarty Alexander Os. Dzisiaj zgodnie z oczekiwaniami wygrał Johannes Thingnes Boe, a kolejne lokaty zajmowali jego koledzy z reprezentacji.
Młodszy z braci Boe wygrywał wszystkie rozegrane tej zimy biegi sprinterskie, nie inaczej było w Oberhofie. Po pierwszym strzelaniu jeszcze można było liczyć, że hegemonia lidera Pucharu Świata zostanie przełamana. Johannes Boe spudłował raz i jego czas poprawiło aż dwunastu zawodników. W stójce Norweg strzelał bezbłędnie i był już najlepszy, nikt nie był w stanie zbliżyć się do jego rezultatu na mecie. Boe miał o tyle utrudnione zadanie, że biegł jako pierwszy i nie znał międzyczasów rywali. Ci nawet gdy mieli szansę zbliżyć się do swojego utytułowanego rodaka to koncertowo wypuszczali ją z rąk. Sturla Laegreid, Johannes Dale i Vetle Christiansen - wszyscy oni pudłowali w ostatnim strzale! Jako jedyny ciśnienie na strzelnicy wytrzymał Tarjei Boe, który po dwóch bezbłędnych strzelaniach wybiegał na trasę z zaledwie 3 sekundami straty do starszego brata. Zamiast gonić lidera, skupił się na obronie drugiego miejsca. To się udało i na metę Boe wpadł z 25 sekundami przewagi nad Sturlą Laegreidem, który musiał się zadowolić brązowym medalem.
Laegreid o miejsce na podium drżał do momentu, gdy na finiszu pojawił się Johannes Dale. Czwarty z Norwegów przegrał medal o niecałe cztery sekundy. W czołowej dziesiątce znalazł się jeszcze wspomniany wcześniej Christiansen, który ostatecznie uplasował się na szóstym miejscu. Jedynym, który przedzielił Norwegów był Dmitro Pidruczny. Dla Ukraińca był to pierwszy indywidualny występ w sezonie. Zaledwie kilka tygodni po kontuzji kolana zajął piąte miejsce w sprincie na MŚ!
Zawiedli Niemcy - w pierwszej dziesiątce był tylko Johannes Kuehn, który uplasował się na siódmym miejscu. Jeszcze słabiej wypadli Francuzi, którzy w dwóch poprzednich edycjach MŚ na podium sprintu meldowali się dwójkami. Quentin Fillon Maillet jako najlepszy z Trójkolorowych ruszy na trasę biegu pościgowego dziewiąty ze stratą ponad minuty do Johannesa Boe. Po pierwszym strzelaniu najlepszy czas miał Martin Ponsiluoma. Przez chwilę zapachniało powtórką z MŚ w Pokljuce, ale obrońca tytułu spudłował aż trzykrotnie w stójce i zajął osiemnaste miejsce.
Fatalnie wypadli Emilien Jacquelin (4 karne rundy, 36. miejsce) oraz Benedikt Doll (5 karnych rund, 55. miejsce). Oni przynajmniej pobiegną w biegu pościgowym, tymczasem Jakov Fak (2 karne rundy, 63. miejsce), który jeszcze w Ruhpolding stał na pucharowym podium może się już przygotowywać do biegu długiego.
Najlepszy seniorski występ zanotował Jan Guńka. Polak świetnie pobiegł - na drugiej pętli zanotował nawet 28. czas biegu. Osłabł dopiero w końcówce, ale i tak z aż dwoma karnymi rundami na koncie zajął 39. miejsce. Po raz pierwszy w seniorskiej karierze wystąpi w biegu pościgowym i to wcale nie pod koniec stawki. Guńka ruszy 2 minuty i 33 sekundy po Boe. Do czołowej dwudziestki tracić będzie jedynie 40 sekund.
Pozostałym dwóm Polakom nie udało się awansować do biegu pościgowego. Marcin Zawół i Andrzej Nędza-Kubiniec spudłowali po razie. Pierwszy karną runde biegał po stójce, drugi po strzelaniu w postawie leżąc. Obaj zajęli lokaty w ósmej dziesiątce. Zawół był 74., a Nędza-Kubiniec uplasował się trzy miejsca niżej.