Za Andersem Bratli i jego podopiecznymi wiele miesięcy wspólnych treningów. Podczas zawodów Pucharu Świata w Kontiolahti norweski szkoleniowiec zadebiutuje na arenie międzynarodowej w roli trenera polskich biathlonistów. - Naszym celem nadrzędnym jest awans na igrzyska. Na to pracujemy każdego dnia - powiedział Bratli.

Jest pan zadowolony z przebiegu letnich przygotowań? Pandemia wpłynęła jakoś szczególnie na proces treningowy?

- I tak, i nie. Kilkukrotnie musieliśmy zmieniać swoje plany, bo nie byliśmy w stanie pojechać w miejsca, które chcieliśmy. Udało się jednak zawsze znaleźć odpowiednie alternatywy i nasze przygotowania mogę uznać za udane. Przygotowania pozostałych reprezentacji zapewne tez zostały w jakimś stopniu zakłócone przez pandemię, ale nie wydaje mi się by miało to mieć duży wypływ na wyniki tej zimy. Na końcu zawsze musimy pamiętać, że i tak mamy szczęście, że sezon nie został całkowicie odwołany.

Zostając jeszcze przy lecie – trzech naszych najbardziej doświadczonych zawodników, czyli Grzegorz Guzik, Łukasz Szczurek i Andrzej Nędza-Kubiniec, którzy zazwyczaj w komplecie meldowali się na podium krajowych mistrzostw tego lata z dwunastu możliwych medali wywalczyli tylko dwa. Był pan rozczarowany ich postawą? Co było powodem ich niepowodzeń?

- Z pewnością byłem rozczarowany wynikami w crossie, ale głównie strzelaniem. Doskonale zdawałem sobie sprawę, że na treningach wyglądało to dużo lepiej. Rezultaty mistrzostw Polski w biathlonie na nartorolkach dały więcej powodu do optymizmu i to nie tylko w przypadku wymienionej przez Ciebie trójki, ale również Marcina Szwajnosa i Wojtka Skorusy, którzy są w naszej kadrze. Młodzi zawodnicy są coraz mocniejsi i to naturalne, że naciskają na bardziej utytułowanych kolegów. To wyłącznie dobra informacja dla polskiego biathlonu. Oczywiście chciałbym, żeby moi zawodnicy dominowali w zawodach krajowych latem, ale jest to tylko jeden z etapów przygotowań do startów zimowych. Johannes Boe latem w czterech startach wywalczył zaledwie jeden brązowy medal.

Każdy z zawodników, z którym rozmawiałem w ostatnim czasie podkreślał to jak ważny był dla nich impuls w postaci nowego trenera. Odczuwa pan ten entuzjazm na treningach?

- Tak. Dobrze jest czasami zdecydować się na jakąś zmianę, mieć inny pomysł na funkcjonowanie zespołu. To dobrze wpływa na motywację zawodników i przekłada się na ich dalszy rozwój.

Nie Gålå, nie Imatra, ale Kontiolahti jest ośrodkiem, w którym spędzacie ostatnie tygodnie przed startem sezonu. Ile drużyn jest już na miejscu? Jak wygląda przygotowanie obiektu?

- Było trochę zamieszania, ze względu na restrykcje w poruszaniu się musieliśmy zrezygnować z wyjazdu do Norwegii. Liczyłem, że uda nam się podążać oryginalnym planem, ale każdy w Polskim Związku Biathlonu działał szybko i zdecydowanie by dostosować się do nowych realiów. Od tygodnia trenujemy już w Kontiolahti. Temperatura utrzymuje się w granicach zera, ale trasy trzymają się całkiem nieźle i możemy trenować bez przeszkód. Jesteśmy tu prawie sami, na trasie spotykamy jedynie kadrę Litwy i kilku zawodników z miejscowego klubu. Pewnie niedługo dołączą kolejne zespoły.

Jakie wyniki polskich biathlonistów w pierwszych startach sezonu Pana zadowolą?

- Na początku okresu startowego nigdy nie wiadomo czego się spodziewać. Dla nas najważniejsze jest jednak to by skupić się na poprawie metodą małych kroczków. Będę zadowolony, gdy uda się poprawić rezultaty z ubiegłego roku.

W poprzednim sezonie celem było wywalczenie czterech miejsc startowych w sprintach i biegach indywidualnych. Jaki jest cel drużyny na nadchodzący sezon? Po prostu zakwalifikować się do igrzysk w Pekinie?

- To jest nasz cel nadrzędny. Na to pracujemy każdego dnia. Chciałbym też, żeby chociaż w jednym biegu nasza sztafeta znalazła się w czołowej dziesiątce. Przy dobrym dniu jest  to jak najbardziej realne. Musimy jednak pamiętać, że to pierwszy rok dwuletniego planu, jaki mam dla tej drużyny. Moim osobistym celem jest sprawić niespodziankę w postaci dobrych wyników na igrzyskach. Z tego powodu wprowadziliśmy do treningu sporo zmian. Wiele z nich zajmuje nieco więcej czasu niż zakładałem. Chcę jednak by zawodnicy zmienili swoje myślenie na temat treningu, a ten proces trochę musi potrwać. Pracowaliśmy sporo nad techniką biegu, bo ich dotychczasowa nie do końca umożliwiała im szybkie poruszanie się na nartach. Jestem zadowolony z pracy wykonanej przez zawodników, ale musimy być cierpliwi, bo jej efekty nie przyjdą od razu. Skupiliśmy się na zbudowaniu bazy pod sezon olimpijski i jestem pewien, że to właśnie wtedy poprawa wyników będzie zauważalna gołym okiem.

W reprezentacji do składu sztafety z MŚ w Anterselwie dołączył Wojciech Skorusa, co patrząc na rywali do miejsca w kadrze w osobach Przemysława Pancerza czy Tomasza Jakieły, wcale nie było takim oczywistym wyborem. Jakie są mocne strony Wojtka? Dostanie szansę debiutu w Pucharze Świata?

- Zależało mi na tym by zwiększyć skład osobowy reprezentacji. Wybór piątego zawodnika nie był łatwy, ale dostrzegłem w Wojtku coś wyjątkowego. Jest silny, ma w sobie bardzo dużo mocy. Powołałem go do pierwszej reprezentacji, bo uważam, że już tej zimy może startować w Pucharze Świata. Jest jeszcze młody, ale przy odpowiednim treningu ma potencjał do tego by w przeciągu kilku lat należeć do szerokiej czołówki światowej. Na początku lata powiedziałem, że nie zamykam przed nikim drzwi do startu w PŚ. Tego się trzymam i wiem, że wielu młodych zawodników chce z tej otwartości korzystać. Niestety z powodu pandemii odwołano sporo startów w Pucharze IBU, więc śledzenie formy zaplecza będzie utrudnione. Po tych kilku miesiącach pracy w Polsce wydaje mi się jednak, że już dobrze znam ich potencjał.

Tej zimy w Dusznikach-Zdroju odbędą się Mistrzostwa Europy. Niestety termin zawodów wydaje się być dość niefortunny, bo zawodnicy będą po trzech weekendach pucharowych, a tuż przed Mistrzostwami Świata. W związku z tym nasuwa się pytanie czy pierwsza reprezentacja zamierza w ogóle brać udział w ME?

- Na tę chwilę nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Zależy mi na tym by zawodnicy byli dobrze przygotowani do startu w MŚ i to jest dużo ważniejsze niż ME. Sytuacja związana z pandemią wydaje się być dynamiczna. Możliwe, że w trakcie sezonu będą odwoływane jakeś zawody, musimy więc być elastyczni.

Powiązane osoby

 Norwegia | mężczyzna | Anders Bratli